Mamo, pobawimy się w coś? Znacie to? My też i to aż nadto dobrze. Dla naszej jedynaczki, rodzice, a w szczególności ja, to jedyne towarzystwo w podróży. Arek prowadzi, a my się bawimy. Przejazdy na ogół są długie, czasami nawet po kilkaset kilometrów dziennie, więc czasu jest sporo. Katalog zabaw musi być zatem bogaty i różnorodny. Po ułożeniu wszystkich zabranych w podróż puzzli, pokolorowaniu wszystkich kolorowanek i zbudowaniu wszystkiego, co przychodzi nam do głowy z klocków Lego czy "wafli", którymi dysponujemy, przychodzi pora na bardziej wyrafinowane sposoby na zabijanie nudy. Sięgam wówczas do zasobów znanych mi z czasów mojego dzieciństwa i proponuję grę w papier, kamień i nożyce. Pamiętacie ją?
Fot. Kamper daje dużo większe możliwości dla zabaw.
To idealna rozrywka w podróży. Żeby w nią grać nie potrzeba żadnych akcesoriów, wystarczą dwie pary rąk. Na trzy-cztery wyciągamy dłonie ułożone w kamień (pięść), nożyce (wskazujący i serdeczny palec) lub papier (wszystkie palce razem, „na płasko”). Papier wygrywa z kamieniem, bo go owija, nożyce z papierem, bo go przecinają, kamień wygrywa z nożycami, bo je tępi. Trochę zajęło trzyletniej Gabi poznanie zasad i nauczenie się składania małych paluszków w nożyce czy papier, ale jak już pojęła zasady gry, to zabawa trwała w nieskończoność. Oczywiście duch rywalizacji u pięciolatki jest na tyle silny, że wyniki gry zapisujemy na kartce, a na koniec rundy podliczamy, kto wygrał. Zwycięzca zawsze jest tylko jeden! A jak już przegram, to ogłaszam nową grę.
Zgaduj zgadula to wszelkiego rodzaju zagadki i zgadywanki, jakie jesteśmy w stanie wymyślić na bieżąco w samochodzie. Znów niepotrzebne są żadne akcesoria, bystry umysł wystarczy. No więc, myślimy, myślimy i wymyślamy… Co to jest: stoi przy drodze na jednej nodze? ma długą szyję i brązowe cętki?; kto to jest: wybiega z wanny i mówi Eureka? kieruje tramwajem? Jak się nazywa: najwyższa góra na świecie? ptak o tej samej nazwie, co owoc? Itp., itd. Wymyślamy po kolei: Arek, Gabi i ja. Ten, kto zna odpowiedź, krzyczy jako pierwszy. Oczywiście znowu liczymy punkty i oczywiście Gabi, jak zawsze, wygrywa. Potrafimy grać tak godzinami, z przerwą na przewietrzenie głowy. Gabi nie ma sobie równych, tak w zgadywaniu, jak i wymyślaniu zagadek. Zabawa zabija nawet największą nudę. Ale gdyby jednak skończyła wam się wena twórcza, to zawsze możecie włączyć radio lub płytę CD i zabawić się w Roberta Janowskiego…
Fot. Zawsze się przydają gry i książki o tematyce podróżniczej.
Chyba nie ma nikogo, kto nie znałby tego popularnego programu muzycznego emitowanego od lat na kanale pierwszym Telewizji Polskiej. Gabi poznała go dzięki dziadkom, którzy oglądają go namiętnie. Puszczamy na zmianę kawałki Gabi i nasze, żeby wyrównać szansę. Czasami, gdy zawodzą urządzenia, kończy się playlista lub nie ma Internetu, śpiewamy sami. I wtedy zabawa jest jeszcze lepsza. Przed wyruszeniem w podróż należy pamiętać tylko o tym, żeby zabrać kilka ulubionych płyt lub pendrive’a z nagraniami na wypadek, gdyby sieć komórkowa zawiodła lub przerażały opłaty za przesył danych. Na szczęście ani płyty ani pendrive nie zajmują dużo miejsca, więc można je bez problemu zabrać w nawet najdalszą podróż, a w ostateczności zawsze pozostaje włączyć radio i wymyślać tytuły jordańskich czy japońskich piosenek.
W przeciwieństwie do poprzednich zabaw, do których potrzebujemy jedynie nas samych, naszych ciał, umysłu, zmysłów czy ewentualnie ulubionych nagrań, aby zagrać w tę grę, musimy zaopatrzyć się w znikopis, czyli tablet, po którym można pisać specjalnym rysikiem, a następnie jednym przyciśnięciem guziczka zmazać cały rysunek i wrócić do czarnego ekranu. Malujemy wszystko, co podpowiada nam wyobraźnia, nie zużywając ani jednej kartki czy kredki. Uczymy się liter, dodajemy i odejmujemy, piszemy cyfry, liczby i proste słowa, a czasami nawet zapisujemy prezenty do świętego Mikołaja i wtedy pojawia się problem… bo listy z prezentami nie można przecież zmazać!
Fot. Zabawa w pomoc tacie jest zawsze mile widziana.
A to już gra dla odważnych. Uczymy się nowych słówek w języku, który znamy. My znamy angielski i hiszpański i tych staramy się uczyć Gabi. Ona mówi słówko po polsku, Arek po angielsku, a ja po hiszpańsku. Potem powtarzamy wszystko jeszcze raz, każdy w innym języku. Tak uczymy się słówek, a w zasadzie uczymy ich Gabi. Przyjemnie z pożytecznym, a dla niej nauka jeszcze jest zabawą, i oby była nią jak najdłużej!
+48 515 171 666