18 marca 2020

W podróż zawsze zabieramy sporo książek. Są to na ogół przewodniki i mapy, które czytamy i śledzimy w trakcie wyprawy, planując z dnia na dzień kolejne atrakcje. Jednakże podczas długiej, miesięcznej wyprawy, wieczorami przed snem mamy czas na czytanie też innych książek. Z reguły zabieram jedną papierową i kilkanaście na czytniku. Na wypadek gdybym miała więcej czasu niż planowałam, lub gdyby papierowa za szybko się skończyła. Z tymi, które przedstawiam poniżej tak właśnie było... Są tak dobre, że skończyłam je czytać już w pierwszym tygodniu wyprawy.

TOP 5 - KSIĄŻKI, KTÓRE ZAWSZE ZABIERAM W PODRÓŻ!

Odkąd mam e-czytnik, jeden problem przy pakowaniu na długą podróż jest z głowy – zamiast myśleć, jaką spakować książkę, mogę mieć ich całą bibliotekę na czytniku i wybrać w czasie podróży to, na co akurat mam ochotę.

To tym bardziej wygodne, że nie mam ulubionego gatunku literackiego – lubię różnorodność, czytam praktycznie wszystko od literatury pięknej przez polską szkołę reportażu po fantasy. Oczywiście uwielbiam także książki podróżnicze i biografie podróżników. Tak naprawdę nie przepadam tylko za horrorami i thrillerami, a także grafomańskimi pseudo erotykami, tak w ostatnich latach modnymi. Bo w ogóle nie kieruje się modą w literaturze. Uwielbiam klasyczne powieści, sięgam także po nowości, ale z zakresu moich zainteresowań i polegając na ocenach krytyków czy też poleceniach znajomych lub rodziny (nieoceniona w tym jest moja siostra, z którą mamy podobny gust czytelniczy!), nie zaś podążając za owczym pędem, że wszyscy to teraz czytają, to ja także muszę.

Jest kilka żelaznych pozycji, które od zawsze mam na czytniku i kilka takich, które niedawno tam się znalazły, ale wiem już, że nigdy ich nie wykasuje, bo będę do nich często wracać. Lubię czasem przypomnieć sobie ulubioną scenę czy cytat z tych książek, a niektóre z nich – nie będę tego ukrywać – przeczytałam już kilkukrotnie i mimo to, nie znudziły mi się. To tego typu powieści, które za każdą kolejną lekturą odkrywają przed nami nowe oblicze.

Przed wami moje top 5 książek na podróż:

„CZAPKINS. HISTORIA TOMKA MACKIEWICZA” DOMINIK SZCZEPAŃSKI

Nie chodzę po wysokich górach – w tej dziedzinie to Arek w naszej rodzinie ma jakiekolwiek zasługi, bo zdobył kilka wulkanów w Ameryce Płd. – ale coś mnie fascynuje w himalaizmie tak mocno, że śledzę historię polskich wypraw, chodzę na spotkania z himalaistami i namiętnie czytam wszelkie związane z tym książki. Chyba złapałam bakcyla od taty, który zawsze powtarza, że nawet za milion dolarów nie wszedłby na żadną wysoką górę, do tego boi się latać samolotami i chyba ma lęk wysokości, ale paradoksalnie połyka od lat wszystkie książki o himalaizmie… Moją pierwszą była klasyka tego gatunku: „Wszystko za Everest” Jona Krakauera. Do niedawna to był mój numer jeden, ale ostatnio bliższa sercu stała się książka o Czapkinsie. Opowieść o fantastycznym człowieku z niesamowitą energią życiową, pasją i niezłomnością do realizowania marzeń, który przedwcześnie pozostał na zawsze w ukochanych górach. Poruszyła mną do głębi i długo nie mogłam przestać o niej myśleć po lekturze.

 

„PSYCHOPOMP” AGATHA RAE

Wspieram lokalne biznesy i lokalne talenty, ale nie tylko dlatego polecam z całego serca „Psychopomp” gdyńskiej pisarki Agathy Rae. Polecam, bo to kawał dobrej literatury, który wciąga jak pająk za obraz. Niezwykła narracja, która wskazuje na nieograniczoną niczym wyobraźnię autorki i jej wyjątkowy zmysł do obserwacji. W dodatku „Psychpomp” zabiera w podróż nie tylko do mojego ukochanego miasta, Gdyni, ale także do lat mojego dzieciństwa, czyli 90. ubiegłego wieku, a główna bohaterka, nastoletnia Aśka, uwielbia rock i skończyła anglistykę – tak jak ja! Ta historia ma jeszcze jeden element, który zawsze chętnie przyjmuje w książkach, o ile jest umiejętnie wprowadzany w realia – element lekko paranormalny! Tytułowy psychopomp bowiem to osoba umiejąca rozmawiać z umierającymi. Gdynia, rock, lata 90., nastolatka o nadzwyczajnych umiejętnościach…wiem, że was zaciekawiłam!

 

„FREELANCING – KOMPENDIUM WIEDZY” URSZULA POSZUMSKA

Podróż to nie tylko czas na przyjemności, ale czasem i dobry moment na przemyślenia o własnym rozwoju czy podjęcie decyzji dotyczącej dalszych planów biznesowych. W tym bardzo pomocne są specjalistyczne książki i zawsze zabieram jedną taką, biznesową nazwijmy to, lekturę na wakacje, by się zainspirować do dalszego działania, by złapać motywację i nauczyć się czegoś do bardziej doświadczonych czy mądrzejszych ode mnie. Z biznesowych lektur gorąco polecam wam e-booka mojej siostry, Urszuli, którego wydało moje i Arka wydawnictwo. To bardzo merytoryczna pozycja, pełna porad i wskazówek oraz narzędzi czy metod pracy dla freelancera i właściciela własnej firmy. Gdyby miała znów założyć swój biznes, chciałabym przeczytać taką książkę, bo o wiele więcej rzeczy byłoby dla mnie proste i jasne. Przystępnie napisana książka, bez lania wody. Jeśli myślicie o założeniu własnego biznesu, pracowaniu zdalnie, byciu freelancerem lub już podjęliście taką decyzję, ale potrzebujecie wsparcia w zakresie ustalania cen, szukania klientów, organizacji czasu i miejsca pracy, promocji i marketingu – to ten e-book nam w tym pomoże.

 

„STO LAT SAMOTNOŚCI” GABRIEL GARCIA MARQUEZ

Jedna z moich ulubionych książek wszechczasów – o drugiej za chwilę – którą czytałam kilka razy i zawsze z tymi samymi emocjami. Historia Macondo to historia kompletna: opowieść o rodzinie, magii, fatum, czasie, a raczej jego braku, świecie od jego początków, gdy wiele rzeczy nie ma swoich nazw, polityce, konfliktach, dramatach, tajemnicach, a także – a może przed wszystkim – o tytułowej samotności. Ogrom postaci i wątków przewijających się na przestrzeni 100 lat mógłby przytłoczyć, ale to książka, którą czyta się lekko i szybko. Ja pochłaniam ją zazwyczaj w kilka wieczorów, dzięki czemu nie gubię wątku i nie mylę postaci. Zdumiewa mnie zawsze podczas lektury, jak Marquez opanował taką materię, jak zarządzał pisaniem, by nie zapomnieć o żadnej postaci, bo każda ma tu swoją chwilę, chociażby jedno zdanie o swoich losach. Nic dziwnego, że autor pisał tę powieść 20 lat! Czytając „Sto lat samotności” przeżywa się z bohaterami ich wzloty i upadki, i czuję się przez chwilę, jakby to była historia twojej rodziny opowiadana zimowymi wieczorami przy grzanymi winie i kominku. Dla mnie to świadczy o wartości książki – kiedy nawet najbardziej nieprawdopodobne historie stają się dla czytelnika osobiste i bliskie.

 

„WŁADCA PIERŚCIENI” J.R.R TOLKIEN

Wychodziłoby jednak, że najbardziej lubię książki z elementami magii, bo moja drugą najbardziej ulubioną książką od tak naprawdę lat dzieciństwa, jest trylogia „Władca Pierścieni”. Coś w tym rzeczywiście musi być: podróżowanie to dla mnie takie magiczne chwile odrywające od codzienności i podobnie pozwalają mi odpocząć od przyziemnych spraw i problemów książki nurtu realizmu magicznego czy fantasy. Nie czytam jednak pasjami wszystkich pozycji tego gatunku, bo nie chodzi tu o to, by były smoki, elfy czy trolle i już książka jest świetna. Wartość „Władcy Pierścieni” leży gdzie indziej. Owszem magia dodaje tej niesamowitej aury, a wymyślony przez Tolkiena od zera świat, razem z językami, ludami, geografią, polityką, zachwyca, bo bez reszty można się zatracić w jego odkrywaniu. Ale to wszystko byłoby nic niewarte, gdyby nie historia. Opowieść o dobru i złu, stara jak świat, ale nigdy nietracąca na aktualności, a także o przyjaźni, honorze, wolności. O tym, co ważne w każdych czasach, pod każdą szerokością geograficzną i dla każdego. Z „Władcy Pierścieni” można wyciągnąć niesamowitą naukę o życiu i wartościach, którymi warto się w nim kierować. Życiu tu i teraz, nie w magicznym świecie. Takie książki najbardziej sobie cenię – wciągające przy lekturze i zostawiające czytelnika z przemyśleniami po lekturze.

  1. pl
  2. es

NEWSLETTER

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI

INFO@TOLECIMYDO.PL

+48 515 171 666