Kiedy powstawało państwo polskie ich cywilizacja przekroczyła już szczytowy punkt potęgi i rozwoju, ale jeszcze przez ponad 500 lat Państwa-Miasta środkowej Ameryki tętniły życiem. Ostateczny cios, tak jak w przypadku Azteków i Inków zadali im hiszpańscy awanturnicy szukający złota, szlachetnych kamieni i przypraw.
Potomkowie ludzi, którzy stworzyli potężne starożytne państwa żyją do dziś, ale status społeczny jest zgoła inny. Poznajmy Majów!
Fot. Tikal - Świątynia I zwana też Świątynią Wielkiego Jaguara
Cywilizacja Majów była jedną z najlepiej rozwiniętych kultur świata antycznego. I choć w chwili rozkwitu obszar na którym władała był mniejszy od powierzchni dzisiejszej Polski (około 310 tyś km2) to w obu Amerykach równać się z nią mogły jedynie „państwa” Azteków i Inków. Oczywiście termin „państwo” jest anachronizmem. Na przestrzeni 3000 lat, kiedy Majowie mogli być uznawani za (do pewnego stopnia) wspólnotę tj. od ok 1500 r p.n.e. do roku 1697 n.e. nie istniał jeden organizm z władzą centralną i choćby podstawowymi urzędami. Obszar dzisiejszego południowego Meksyku, Gwatemali, Belize i północnego Hondurasu zamieszkiwało wiele plemion skupionych wokół państw-miast, które odgrywały większą lub mniejszą rolę na przestrzeni dziejów.
Już samo określenie Majowie jest nazwą nadaną mezoamerykańskiej cywilizacji już po jej upadku i pochodzi od miasta Mayapan, będącego ostatnim dużym ośrodkiem politycznym. Sami Majowie nazywają się zupełnie innymi nazwami między innymi Quiche (w Gwatemali) lub Yucatec (w Meksyku).
Początków ludności w rejonie później zamieszkałym przez Majów należy umieścić już ok 7000 lat p.n.e. jednak dopiero około 1500 r p.n.e. można mówić o osadnictwie, zakładaniu wsi, małych miasteczek i rolnictwie opartym na kukurydzy, fasoli, dyni i manioku.
Fot. Chichén Itzá - Tzompantli, czyli ściana czaszek. Płaskorzeźby przedstawiające nabite na pale czaszki miały przerażać wrogów jak i trzymać w ryzach własnych poddanych
Okres potęgi Majów, tzw okres klasyczny, zazwyczaj umieszcza się między 250 r n.e. a 900 r. n.e. Wtedy rozpoczęto budowanie wielkich miast, które były kluczowym spoiwem dla okolicznych mieszkańców. Pełniły bowiem funkcje centrów religijnych, naukowych, przemysłowych, handlowych i rozrywkowych. To w nich mieszkali władcy danego obszaru i - co oczywiste – wojsko. Żołnierze, jak w każdej pradawnej cywilizacji spełniali dwie podstawowe funkcje: wymuszali posłuch na terenach uznanych za własne i walczyli z innymi miastami, aby te własne tereny powiększyć.
W okresie klasycznym takich państw-miast było około 40, a najważniejsze z nich to Tikal, Copán, Chichen Itza, Palenque, czy Uxmal. W największych mieszkało nawet 90.000 mieszkańców (dla porównania w 800 roku w Konstantynopolu mieszkało około 100.000 mieszkańców).
Około roku 900 n.e. wszystko się zmieniło i cywilizacja zaczęła upadać. O ile miasta na Jukatanie wciąż prosperowały dobrze, o tyle te w części południowej zostały opuszczone i popadały w ruinę i zapomnienie. Najprawdopodobniej powodów było wiele: wojny domowe, zanieczyszczenie rzek, wyjałowienie gleby i susza. W każdym razie, tak zwany okres postklasyczny był zmierzchem Majów.
W przeciwieństwie do tego, co działo się na leżących na północ terenach należących do Azteków, na terenach zamieszkałych przez Majów hiszpańscy konkwistadorzy prawie nie mieli co zdobywać. Kluczowa dla podboju była bitwa pod Utatlán w 1524. Jednak ostatnie miasto Majów leżące na wyspie Nojpetén (dzisiejsze Flores w Gwatemali) zostało zdobyte dopiero w 1697 roku. Majowie zniknęli z kart historii, ale potomkowie przedstawicieli tej wspaniałej cywilizacji do dziś mieszkają na tych samych terenach co ich pradziadowie.
Fot. Palenque - Świątynia Słońca (po lewej)
Zaraz po wejściu wita nas radośnie spora grupka ostronosów. Widać przyzwyczaiły się do turystów i liczą na jakieś smakołyki. Są tak „oswojone”, że pozwalają się głaskać. Idziemy dalej. Wciąż otacza nas dżungla, liście drzew niemal dokładnie przesłaniają niebo. Tyle że ścieżka jest wyraźnie widoczna. Nic dziwnego – dziennie ruiny odwiedza nawet 1500 osób. Ścieżka rozwidla się w różne strony. Możemy iść w dowolną, chcemy w końcu zobaczyć wszystko. Po 500 metrach widać coś w rodzaju muru, po chwili wyłania się boisko do gry w piłkę. Idziemy dalej, przechodzimy wąskim przesmykiem pomiędzy dwiema wielkimi budowlami i nagle trafiamy na Wielki Plac (Gran Plaza). Ponad nim, niczym potężny zamek pnie się ku górze Północny Akropol, a po obu stronach stoją chyba najwspanialsze świątynie wspaniałej cywilizacji, które dotrwały do naszych czasów. Jesteśmy w centrum świata Majów, w Tikal.
Do dziś zbadano (choćby w części) i skatalogowano kilkaset stanowisk będący pozostałościami po kulturze Majów. Szacuje się, że wszystkich miejsc (dziś jeszcze nieodkrytych) jest ponad 4000. My odwiedziliśmy kilka najbardziej efektownych i każde z nich zrobiło na nas wielkie wrażenie.
Fot. Tikal, widok panoramiczny na wystające powyżej dżungli świątynie I, II i IV
Tikal, Gwatemala (zabytek wpisany na listę UNESCO) – jedno z największych (o ile nie największe) miasto Majów, w szczytowym okresie mieszkało w nim nawet 90.000 mieszkańców. Najwyższa świątynia (Templo IV) wystaje wysoko ponad otaczającą ją dżunglę. Ma wysokość 70 metrów i jest najwyższą budowlą prekolumbijską w obu amerykach.
Fot. Palenque - Świątynia Inskrypcji
Palenque, Meksyk (zabytek wpisany na listę UNESCO) – bardzo duże stanowisko archeologiczne z przepiękną piramidą schodkową nazwaną Świątynią Inskrypcji. W niej odnaleziono sarkofag króla Pakala przykryty słynną płyta nagrobną nazwaną przez niektórych Kamieniem Astronauty, ponieważ postać na nim przedstawiona wygląda jakby siedziała za sterami rakiety. Nietypową budowlą w tym mieście jest pałac z wieżą obserwacyjną.
Fot. Lamanai - Głowa Jaguara strzegąca Świątyni Jaguara
Lamanai, Belize – nazwa tego miasta oznacza zanurzonego krokodyla. Prace archeologiczne rozpoczęto tutaj dopiero w latach 70 XX w. Szczególnie efektowne są trzy świątynie: Wielka, Jaguara i Maski.
Fot. Yaxha - tak musiały wyglądać pochłonięte przez dżungle świątynie Majów, kiedy po kilku wiekach zobaczyli je archeolodzy. Doprowadzenie ich do stanu jaki dziś możemy podziwiać wymagało wiele lat pracy
Yaxha, Gwatemala – centrum ceremonialne położone nad jeziorem Yaxha. Szczyt potęgi miasta przypadał na wczesny okres klasyczny tj. lata 250-600, kiedy to na powierzchni 240 km² mieszkało około 40.000 tysięcy ludzi.
Fot. Nakum - Świątynia E
Nakum, Gwatemala – trudno dostępne ruiny znajdujące się w środku dżungli. Znajduje się w nich jedna z najlepiej zachowanych piramid (tzw. Świątynia E).
Tulum, Meksyk – ruiny na 12 metrowym klifie na wybrzeżu atlantyckim, jedno z ostatnich miast zamieszkałych przez Majów.
Fot. Chichén Itzá - El Caracol, czyli Ślimak uważany za obserwatorium astronomiczne
Chichén Itzá, Meksyk (zabytek wpisany na listę UNESCO) – jedne z najefektowniejszych stanowisk archeologicznych z najwspanialszą piramidą (świątynią boga Kukulkana), największym boiskiem do gry w piłkę i słynną studnią cenote.
Lacanha, Meksyk – tutaj znaleziono jedną z najważniejszych płyt z inskrypcjami opisującymi rytuały, bitwy i taniec boga deszczu.
Fot. Xunantunich - widok ze szczytu "Zamku"
Xunantunich, Belize – najważniejsza budowla na tym stanowisku to 40-metrowej wysokości piramida nazwana „Zamkiem” (El Castillo) ze świetnie zachowanymi wykutymi napisami.
Fot. Bonampak - freski
Bonampak, Meksyk – stanowisko słynne ze swych kolorowych fresków znajdujących się w 3 salach.
Fot. Chichén Itzá - mur boiska do gry w piłkę. Widoczna obręcz przez którą należało przerzucić piłkę
Sportem jednoznacznie kojarzonym z kulturą Majów jest gra w piłkę nazywana Poc-aToc. Gra nie miała wiele wspólnego z dzisiejszą. Celem graczy było trafienie ciężką (3-4 kilogramy), gumową piłką do kamiennego okręgu wystającego prostopadle z muru okalającego boisko. Podobnie do koszykówki? Niezupełnie. Po pierwsze okręg umieszczony był pionowo, a nie poziomo, jak dzisiejsza koszykarska obręcz, a po drugie i najważniejsze – zawodnicy mogli uderzać piłkę jedynie kolanem, łokciem i przede wszystkim – udem. Przy tak ciężkiej piłce musieli nosić twarde ochraniacze, ale mimo tych niedogodności rozgrywane mecze musiały być niezwykle zażarte, bo według płaskorzeźb znalezionych w Chichen Itza, przegrani byli pozbawiani … głów.
Fot. Twarze boga deszczu Chaaka (z zakręconymi nosami i kiepskim uzębieniem) jednego z najważniejszych bogów Majów
Jednym z niezwykłych wynalazków Majów był kalendarz. Jego podstawą było kilka niezależnych cykli. Mamy więc niezależne kalendarze:
To właśnie ten ostatni kalendarz wywołał tyle zamieszania w roku 2012. Wielu widziało w nim zapowiedź końca świata. Dlaczego? Ponieważ kończył się dokładnie 21 grudnia 2012 roku, a dokładniej właśnie tego dnia wchodził w nowy cykl. Wg hieroglifów Majów ta zmiana cyklu nie miała oznaczać żadnego kataklizmu, ale rzeczowa informacja nie byłaby ciekawa. Dużo ciekawsza wydawała się zapowiedź rychłego końca cywilizacji.
Dzisiejsi Majowie, jako mieszkańcy państw, w których językiem oficjalnym de facto jest hiszpański, oczywiście w większości mówią po hiszpańsku. Język hiszpański jest wykorzystywany w trakcie załatwiania spraw urzędowych, w kościele podczas oficjalnych rytuałów katolickich, w handlu i w działalności turystycznej. Jednak wielu Majów wciąż używa języka przodków, a dokładniej jednego z ponad dwudziestu dialektów.
Fot. Tradycyjna metoda robienia tortilli, Chiapas, Meksyk
Kukurydza zawsze była i nadal jest podstawą egzystencji Majów. Od wieków uprawiana jest w niezmienny sposób. Kolby dojrzałych roślin są ścinane, a reszta jest spalana na polu. Kukurydza, tak jak pszenica w świecie zachodnim, służy głównie do wypieku „pieczywa”, czyli tortilli. Przepis na te pyszne placki nie zmienił się chyba od tysiącleci: wybiera się ziarna z kolby kukurydzy, lekko podgotowuje w wodzie z dodatkiem wapna, dzięki czemu skórka ziaren mięknie. Następnie ziarna, wciąż twarde, kruszy się przy pomocy kamiennego moździerza i odrobiny wody aż zamienią się w jednolitą papkę. Z tej papki formuje się okrągłe, grube na pół centymetra placki i kładzie na rozgrzanej płycie umieszczonej nad ogniskiem. Wystarczy pół minuty z każdej strony i mamy gotową tortillę, dokładnie taką samą jaką Majowie jedli tysiąc lat temu.
Dojechaliśmy do niewielkiej meksykańskiej wioski. Mieszkańcy powoli wychylają głowy z okien, wygląda, że turyści nie są tutaj czymś zwyczajnym. Wyraźnie widać, że to wioska Majów. Zarówno po rysach twarzy i ciemniejszej karnacji jak i po bijącej w oczy biedzie. To samo widzieliśmy w Gwatemali. Nasz kierowca-przewodnik pracował kiedyś w policji. Zna w okolicy chyba każdego, a co ważniejsze każdy zna jego.
Odwiedzamy jedno z gospodarstw, nieco wyróżnia się na tle innych. Jest bardziej zadbane, mimo braku tynku na ścianach i gołej betonowej podłogi jest bardzo czysto. Okazuje się, że gospodarz jest lokalnym masarzem, stąd suszące się wszędzie pęta kiełbasy i chyba dlatego też rodzina radzi sobie lepiej niż inne.
Jedna z kobiet pokazuje nam cały proces robienia tortilli. Gotowe placki lądują na prowizorycznym stole przy którym jemy. Nasz kierowca-przewodnik do każdego posiłku dodaje jakiejś zielonej brei wyglądającej jak zmiksowana żaba wyciśniętej z niewielkiej butelki po pokarmie dla niemowląt.. Pytam co to jest a ona zamiast odpowiedzi daje mi spróbować. To była jedna z najostrzejszych rzeczy jakie jadłem w życiu, ale z naturalną tortillą świetnie smakował. „Chcesz to kupić? Pokażę ci gdzie”.
Po posiłku gospodarz częstuje nas bimbrem, który smakował jak najgorszy mezcal, co zawsze kojarzyło mi się z mieszaniną alkoholu i ropy naftowej.
Fot. Dziewczynka z grupy Tzeltalów - San Cristóbal de las Casas
Dzisiejsi Majowie (a żyje ich około 7 milionów) dzielą się pod względem obszaru zamieszkiwania i języka na wiele grup, z których najliczniejsza to mieszkający w Gwatemali Chiché (lub Quiché) (1.000.000 osób) i meksykańscy Yukateca (800.000 osób). Zamieszkują głównie w niewielkich wspólnotach zlokalizowanych w niedużej odległości od centralnych wiosek. Zajmują się przede wszystkim uprawą roli, dokładnie tego, co uprawiali ich przodkowie: kukurydzy, fasoli i manioku.
Kobiety ubierają się bardzo tradycyjnie, za to ubiór mężczyzn najczęściej nie różni się od ubioru innych mieszkańców państw Ameryki Środkowej: dżinsy, kapelusz i koszula.
Fot. Dzieci Majów w kościele. Figury świętych katolickich ubrane w tradycyjne stroje. Santiago Atitlán, Gwatemala
Choć oficjalnie (tak jak 90% Meksykanów i Gwatemalczyków) są chrześcijanami to większość łączy chrześcijaństwo z religią Majów. O ile publiczne obrzędy są niemal czysto Chrześcijańskie to synkretyzm religijny widoczny jest bardzo mocno podczas modlitw odprawianych w lokalnych kościołach czy domach prywatnych. Tego typu obrzędy religijne są połączeniem katolicyzmu i wierzeń pierwotnych. Przykładem może być składanie ofiar z pokarmu (zwłaszcza kurczaków) w kościołach. Powszechne jest także czczenie dawnych bogów przedstawionych jako figurki katolickich świętych (np.: bożek Maximón utożsamiany jest ze świętym Szymonem). Często drewniane figurki są ubierane w typowe dla wcześniejszych bogów kolorowe stroje. Cała kosmologia (wyjaśnienie jak powstał wszechświat, jaki jest jego cel i jaki będzie koniec) jest w przeważającej części zaczerpnięta z religii Majów. Można też zauważyć prostą zależność: im trudniejsze czasy (wojna, przemoc, susza), tym więcej ludzi wraca do pierwotnych wierzeń, w czasach spokojnych wystarcza im katolicyzm…
W centrum miasteczka stoi niezwykły kościół. Z zewnątrz nie wygląda bardzo oryginalnie, biały budynek z zielonymi ozdobami. Nic szczególnego. Dopiero wnętrze sprawia, że po plecach przechodzą ciarki. Nie ma ławek. Nie ma ołtarza. Cała podłoga wyłożona jest grubą warstwą igliwia z okolicznych drzew. Pod bocznymi ścianami na wysokości oczu swoją zamknięte w szklanych gablotach figurki świętych, ubrane w ludowe stroje. Chyba to raczej bogowie Majów niż święci katoliccy. Gabloty oplecione są sznurami lampek jakby przed chwilą ściągniętych z choinek. Przy każdej figurze gra nie wiadomo skąd jakaś muzyczka. Półmrok i dym ze świec sprawiają, że czuję się trochę jak w filmie Davida Lyncha. Dyskretnie podchodzę do dwóch kobiet mruczących pod nosem. Modlą się w języku Majów. Do kościoła wchodzi kobieta z dzieckiem na jednym ręku i z siatką w drugim. Siada na iglastym dywanie. Kładzie dziecko, a z siatki wyjmuje trzy świece. Stawia je umiejętnie na niestabilnym podłożu, zapala. Nieustannie coś mruczy pod nosem. Później wyjmuje… coca-colę, stawia obok świec. Kiedy myślę, że już nic mnie nie zaskoczy, sięga do siatki po skrępowaną, ale żywą kurę. Mrucząc zaklęcia, przesuwa ją ponad świecami, po czym mocno wyciera nią leżące na podłodzie dziecko. Po skończonej ceremonii wkłada kurę i coca-colę do siatki, bierze dziecko na rękę i wychodzi z kościoła.
Od chwili podboju hiszpańskiego Majowie traktowani byli jako ludzie z najniższego stopnia drabiny społecznej. Stali się kimś niewiele więcej wartym, niż zwierzęta pracujące na roli. Taki stan utrzymywał się aż do XX wieku. Dopiero w 1985 roku w konstytucji Gwatemali uznano Majów jako społeczność i pozwolono im oficjalnie używać swojego pierwotnego języka. Mimo to, przez kolejne 10 lat nie zezwolono im na organizowanie się i uczestniczenie w życiu politycznym.
Dziś Majowie mają swych przedstawicieli we władzach Gwatemali, mogą nieco skuteczniej walczyć o swoje prawa do ziemi, edukacji, praktykowania wszelkich aspektów swojej kultury i o inne prawa przysługujące pozostałym mieszkańcom tego państwa.
Fot. San Cristobal de las Casas - stolica stanu Chiapas
Rankiem 1 stycznia 1994 z lasów stanu Chiapas wyszło około 3000 uzbrojonych i zakamuflowanych ludzi. Opanowali kilka mniejszych miast stanu, wypuścili więźniów ze stolicy San Cristobal de las Casas i podpali kilka budynków rządowych. Odbyło się to wszystko przy zaledwie kilku wystrzałach. Następnego dnia do kontrataku przeszły siły federalne. Sporadyczne walki trwały do 12 stycznia, kiedy to partyzanci ostatecznie wycofali się do dżungli. W kolejnych latach dochodziło do wymiany ognia pomiędzy stronami jednak nikt nie odniósł przekonującego zwycięstwa.
Partyzanci to Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego, lewicowy ruch zbrojny powstały w celu ochrony Majów i poprawy ich standardu życia. Ich mała rewolucja okazałą się niewielkim sukcesem. Po wielu turach rozmów pokojowych z rządem Majowie nabyli pewnych praw, a także zostali wskazani światowej opinii publicznej jako ludzie o najniższym statusie w kraju predestynującym do bycia postrzeganym jako nowoczesna demokracja.
Jednym z najtrwalszych efektów rozmów pokojowych jest wytyczenie stref, w których mieszkają Majowie i w których nie ma administracji federalnej. Na tablicach przed takimi obszarami możemy przeczytać na przykład „Jesteś na terytorium objętym rebelią Zapatystów. Tutaj rządzi lud, a rząd słucha. Przemyt broni, narkotyków, alkoholu całkowicie zabroniony”.
Pod jednym z drzew na Plaza 31 de marzo w San Cristobal de las Casas młody chłopiec stoi przed na szybce zaimprowizowanym straganem. Tylko mały plastikowy stolik przykryty ceratą na której rozłożył rzeczy na sprzedaż. Przypinki, chusty, proporczyki, zdjęcia. Dominujący kolor to czarny, a wszystko udekorowane czerwoną gwiazdą. To pamiątki zapatystowskie. Mimo, że organizacja jest nielegalna łatwo można kupić pamiątki jednoznacznie z Zapatystami kojarzone. Uśmiech na twarzy wywołała u mnie ręcznie robiona lalka ubrana brązową koszulę i czarną kominiarkę. Wypisz, wymaluj – Subcomandante Marcos.
Jeszcze jedna rzecz wryła się w świadomość Majów. Podczas wszystkich rozmów pokojowych na stole znajdowała się Coca-Cola (jest też produkowania w Meksyku). Widać ją podczas transmisji telewizyjnych i na zdjęciach w gazetach. Do dziś Coca-Cola kojarzy się z zawieraniem pokoju. Dlatego Majowie wykorzystują ten napój podczas swoich rytuałów. Cóż za chichot historii, jeden z symboli kapitalizmu stał się symbolem pokoju dla pozbawianych praw ludzi chronionych przez ultra lewicowe ugrupowania.
+48 515 171 666