18 marca 2020

Japonki to piękne i elegancie kobiety. Wiedziałam o tym od zawsze, ale dopiero podróż do Japonii w pełni otworzyła mi oczy na japoński styl i modę. Z podziwem przyglądałam się Japonkom ubranym w tradycyjne kimona, jak i tym noszącym bardziej współczesne, ale za to świetne jakościowo ubrania. Zapraszam Was do lektury moich spostrzeżeń na ten temat.

JAPOŃSKA MODA

 

 

Fot. Podczas świąt Japończycy ubierają się tradycyjnie i kolorowo.

KIMONO I SPÓŁKA

W bardzo tradycyjnym (i zarazem nowoczesnym, oczywiście) społeczeństwie japońskim historyczny strój nie zmienił się zbyt mocno od blisko tysiąca lat. I nadal jest używany - choć raczej już tylko w określonych, szczególnych sytuacjach. Najczęściej zarezerwowany jest na duże uroczystości. Widzieliśmy na przykład ślub, podczas którego wszyscy goście, mężczyźni i kobiety - i przede wszystkim para młoda - ubrani byli w odpowiadające ich płci i roli społecznej kimona. Ale spotkaliśmy też kobietę w kimono w centrum Tokio w metrze, z torebką... Michaela Korsa :)

Pas do kimono (obi) jest zazwyczaj gładki, bez wzorów, w kolorach kontrastujących ze strojem. W najstrojniejszej wersji wieńczy kimono ogromną, misterną kokardą na plecach. Poza tym tradycyjny strój wymaga mnóstwa specjalnych dodatków. Istnieją całe sklepy z biżuterią do kimona, czyli kolczykami (a raczej klipsami, bo Japonki często nie mają przekłutych uszu), rękawiczkami, parasolkami, małymi torebeczkami, chusteczkami, spinkami do włosów, wachlarzami. Wachlarze w Japonii są nadal bardzo popularne, mają najróżniejsze kształty i kolory, a co ciekawe nie są atrybutem wyłącznie kobiecym (jak na przykład w Hiszpanii). W sklepach znajdziemy i rozkładane, czyli najbardziej dla nas znane, i okrągłe na drewnianej rączce, wyglądające trochę jak rakietka do tenisa stołowego, wykonane z materiału we wzory czy japońskie motywy (kwitnąca wiśnia, Fuji, kotki, w tym Hello Kitty, itp.).

A na stopach oczywiście obuwie, od którego pochodzą nasze współczesne japonki :) Dwa podstawowe rodzaje to zōri - zrobione jakby z bambusowej maty, płaskie, albo nieco wyższe, jakby na koturnach, i geta - drewniane chodaki z dwoma "obcasami" na wysokości podbicia stopy i pięty. Do tego specjalne skarpetki (tabi) - najczęściej białe, jedwabne, z wycięciem pomiędzy dużym palcem a resztą palców (coś jak rękawiczki z jednym palcem, tylko na stopy).

Kimono to też oczywiście ogromna atrakcja turystyczna, a więc w większych miastach istnieją wypożyczalnie kimon, gdzie za równowartość 150-200 zł za godzinę lub dwie można wypożyczyć strój. Można także uczesać się i wymalować jak gejsza, a potem pobiegać po mieście i popstrykać sobie zdjęcia na pamiątkę :)

 

Fot. Klasyczna moda wiosenna.

 

WSPÓŁCZESNA CODZIENNOŚĆ JAPONEK

W porównaniu ze strojami europejskimi czy amerykańskimi najbardziej rzuca się w oczy, że Japonki (pomijając te zupełnie młode, w szkolnych mundurkach, czy wielkomiejską młodzież, malowniczo poprzebieraną w najwymyślniejszy sposób) generalnie noszą stroje luźne, nie obcisłe, i zakrywające ciało. To nawiązanie do tradycyjnych strojów, a także trochę inne patrzenie na atrybuty płci w modzie i wyrażaną ubiorem atrakcyjność kobiet i mężczyzn (do czego obcisłości czy eksponowanie ciała nie są potrzebne). No i jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz - ochrona przed słońcem. W cenie od wieków jest tu alabastrowa, a nie opalona, ogorzała cera.

Tak więc podstawowe stroje większości kobiet w bardzo różnym wieku - także tych młodych i modnych - to długie, sięgające do pół łydki lub do ziemi sukienki, spódnice. Mogą być też szerokie spodnie lub spódnico-spodnie. Pod sukienkami kobiety często noszą jeszcze getry albo nawet spodnie czy dżinsy. Całe ciało skrzętnie przykryte. Bluzki prawie zawsze są z długimi rękawami, a nawet jeśli Japonka włoży koszulkę z krótkim rękawem, to na ręce zakłada coś w stylu długich rękawiczek bez palców. Uznaniem cieszą się koronkowe bluzki, ale gdy Japonce zamarzy się top na ramiączkach, to założy go zazwyczaj na bluzkę z długim rękawem...

Wszystkie te ciuchy są zazwyczaj w stonowanych kolorach - najczęściej to kolory ziemi, niebieski, granat, czerń i biel, mało kto chodzi w kolorach żarówiastych. Mnie w mojej intensywnie różowej, lekkiej puchówce, widać było na odległość :) Materiały są naturalne, zwiewne, dobrej jakości, rzadko poliester...

 

Fot. Na wystawach kolory dość stonowane.

PARASOL

W Japonii przewijała się nam przed oczami cała rewia nakryć głowy - od beretów przez czapki z daszkiem, kapelusze (z szerokim rondem, jak na plaży w Saint Tropez, albo takie jak na wyprawę z Indiana Jonesem). Zawsze coś na głowie trzeba mieć, a już zwłaszcza, gdy świeci słońce! W tym właśnie celu - ochrony przed słońcem - Japonki noszą wszelkiego rodzaju kapelusze, czapki czy daszki, no i chowają się pod parasolkami. Parasolki to w ogóle jest odrębny temat - są sklepy z samymi parasolkami! Inne na deszcz, a inne na słońce. Tylu wzorów i kolorów nie widziałam, jak żyję, a Japonki dobierają je często do stylizacji. Noszenie parasolek jest tak popularne, że przed każdym sklepem, urzędem, muzeum, słowem przed każdym budynkiem stoją wieszaki na parasolki. Można je tam zostawić, wchodząc i odebrać wychodząc. Czasami wieszaki te mają zabezpieczania przed kradzieżą, ale częściej są to po prostu zwykłe stojaki z otworami.

 

Fot. Dodatki pierwsza klasa.

BUTY, A PRZEDE WSZYSTKIM... SKARPETKI!

Buty nosi się w Japonii właściwie zawsze ze skarpetkami, nawet krótkimi i nawet takie pantofle a do tego białe skarpetki cienkie bawełnianej co prawda nie frotte, ale skarpetki! To oczywiście ma swoje korzenie w tradycyjnym stroju, gdzie do kimona obowiązkowe są skarpetki to japonek. O ile podczas naszego objazdu raz czy dwa widziałam młodą dziewczynę w krótkiej spódnicy czy szortach, o tyle w butach bez skarpetek żadnej! Buty na ogół są płaskie: botki, mokasyny, baleriny czy chodaki, ewentualnie czółenka na niskim, kaczuszkowym obcasie. I oczywiście sandały - na skarpetki, choćby cienkie. No i są zwykle wyraźnie za duże - może wynika to z tego, że Japonki mają nieduże stopy, a kupują większy rozmiar, żeby w butach zmieściły się solidne skarpetki.

Fot. Street style.

DOBRY „STREET STYLE”

A więc na ulicach króluje ubiór wielowarstwowy, luźny, z naturalnych tkanin. Zwykle dość elegancki, zwłaszcza w miastach. W centrum Tokio, w dzielnicach biznesowych widziałam bardzo elegancko ubrane kobiety, nawet może zbyt strojnie jak na zwykły dzień pracy, patrząc na to polskim okiem (sukienki z falbanami i koronkami, których my nie powstydziłybyśmy się na przykład na weselu). W mniejszych miastach jest już więcej luzu. Torebki noszą często fajne, małe, a telefon noszą zwykle w ręku, bo przecież trzeba robić selfie :)

I mimo długości i zamaszystości tych ciuchów w połączeniu z niskim wzrostem Japonek - wyglądają one bardzo fajnie! Umieją to wszystko odpowiednio dobrać, generalnie są eleganckie i stylowe :)

Fot. Gejsza w Kioto.

NO I TERAZ CHYBA NAJWIĘKSZY SZOK - JAPONKI NA BASENIE...

Na Okinawie był basen zewnętrzny i wewnętrzny. Byłam jedyną dziewczyną w kostiumie, choć nie miałam najlepszej figury. Wszystkie dziewczyny, nawet młode i ładne, na basenie i na plaży były ubrane i w tym ubraniu wchodziły do wody. To były zwykle lekkie tuniki albo odzież sportowa (taka oddychająca, przylegająca do ciała, getry i koszulki z długim rękawem), ale widziałam przypadki kąpieli w basenie w szortach i bluzie bawełnianej, byle tylko nie być rozebranym do kostiumu. W kraju, w którym wszyscy masowo kąpią się w onsenach zupełnie nago (co prawda niekoedukacyjnie) to było dość szokujące. Oczywiście jednym z powodów jest na pewno ochrona przed słońcem. Mogło też być Japonkom zbyt zimno - w końcu byliśmy tam w maju, nie była to jeszcze pełnia lata, a mówi się, że Japończycy mają nieco inne odczuwanie temperatury niż my. Poza tym to jednak dużo bardziej konserwatywne czy było za zimno czy się wstydzą czy tak maja... W każdym razie Japonki wchodzą do wody kompletnie ubrane i nie robiło to na nikim poza mną wrażenia, więc chyba to normalne...

I jeszcze jedna istotna obserwacja - nie ma tu ludzi wytatuowanych, bo to kojarzy się z jakuzą, czyli japońską mafią, no a przede wszystkim z tatuażem nie wpuszczą Cię do onsena :) Więc tatuaże nie są tu w ogóle w modzie, w przeciwieństwie do większości współczesnego świata.

Fot. Punkowa moda przy głównej ulicy dzielnicy Harajuku.

  1. pl
  2. es

NEWSLETTER

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI

INFO@TOLECIMYDO.PL

+48 515 171 666